środa, 16 października 2013

"Jungle Speed Safari" - czy uczeń przerósł mistrza?



Przyznam szczerze, że do nowych pomysłów na stare hity podchodzę jak „pies do jeża”. Zawsze zastanawiam się na ile to próba wyciągnięcia kasy od fanów danego tytułu, a na ile rzeczywiście twórcze i ciekawe rozwinięcie samego hitu. Jeśli chcecie wiedzieć, do której z tych kategorii trafiło „Jungle Speed Safari” i czy uczeń przerósł mistrza, to zapraszam do lektury! 


O co chodzi?

Pierwszą różnicą w porównaniu do „Jungle Speed” jest to, że grę wygrywa gracz z największą ilością kart, a nie ten, który najszybciej kart się pozbędzie. Dla mnie to dobre rozwiązanie. Do końca rozgrywki wszyscy gracze angażują się w zdobywanie kart, bo przecież ta ostatnia może przesądzić o zwycięstwie! Po drugie, w „Safari” mamy do dyspozycji 5 (a nie 1) totemów! Fakt, że mniejsze i nie tak ładne, jak w klasycznej wersji, ale za to wprowadzające większe urozmaicenie do gry. No właśnie, „urozmaicenie” to chyba myśl, która najczęściej towarzyszyła mi podczas rozgrywki. W „Jungle Speed” pojedynki o totem wywoływane były tymi samymi kształtami na kartach. Trochę urozmaicenia dodawały karty specjalne. Ale w moim odczuciu nie było ich na tyle dużo i nie miały tak urozmaiconych efektów, żeby znacząco wpływać na rozgrywkę. „Safari” jest inne, sposobów na zdobycie kart jest kilka. Same karty są również różnorodne. Mamy karty standardowe (białe tło) z sympatycznymi rysunkami zwierząt. Gdy je odkryjemy dodajemy do swojego stosu zdobytych kart. Mamy karty głodnych zwierząt (niebiesko tło), ich odsłonięcie aktywuje pojedynek o totem. A dokładniej mówiąc jeden z pięciu totemów. Na każdym jest symbol pożywienia przypisany do jednego z pięciu zwierzaków, które znajdują się w talii głodnych zwierząt. Trzeba wykazać się nie tylko refleksem, ale również szybkością kojarzenia odpowiedniego totemu z danym zwierzęciem. I co ważne, w pojedynku uczestniczą wszyscy gracze, a nie jak w klasycznej wersji, tylko ci z takimi samymi symbolami. Mamy wreszcie karty wściekłych zwierząt (biało czerwone tło). Gdy jedna z nich pojawi się na stole gracze muszą odpowiednim gestem i dźwiękiem przedstawić odsłonięte zwierze. Kto zrobi to jako ostatni musi odłożyć kartę ze swojego stosu zdobyczy pomiędzy totemy. Mamy jeszcze karty kameleonów, każda w kolorze jednego z totemów. Wymuszają one na nas albo chwycenie totemu w odpowiednim kolorze albo dotknięcie przedmiotu w kolorze kameleona, sami wybieramy przed grą, którą z tych zasad chcemy zastosować. I wreszcie mamy karty Łowców. Gracz, który ją odkryje zamienia się w Łowcę i ma za zadanie położenie dłoni na stosie zdobyczy innego gracza zanim ten zdąży go zasłonić. Jeśli Łowca będzie pierwszy to nie zabiera całego stosu zdobyczy pokonanego tylko ma prawo zatrzymać kartę Łowcy. Fajne rozwiązanie, które pozwala zachować balans i równowagę do końca gry. Mało rodzajów kart? To mamy bonusa! Do pudełka dołączone są dwie karty promocyjne „hiena”. Ich pojawienie się na stole rozpoczyna pojedynek o karty odrzucone pomiędzy totemy (oczywiście jeśli jakieś się tam znajdują). Kto pierwszy ich dotknie zabiera je do swojego stosu zdobyczy. 

Wykonanie i instrukcja

Wykonanie i jakość kart nie odbiega od tego z klasycznej wersji. Ilustracje zwierząt i Łowców na kartach przypadną do gustu szczególnie dzieciom, są dość ładne i wzbudzają sympatię. Nie podobają mi się jedynie karty Kameleona. Instrukcja jest jasna i przejrzysta. Dokładniej mogłoby być jednak wyjaśnione co robi się z kartami Wściekłych Zwierząt oraz Hien po ich zagraniu.    

Wrażenia z rozgrywki

Gra się bardzo przyjemnie! I co ważne już nawet w 2 - 3 osoby zabawa jest przednia. W klasycznego „Jungle Speed’a” można było również grać od 2 osób jednak gra pokazywała pełnię swoich możliwości dopiero od 5 – 6 graczy. W mniejszą ilość osób - nuda. To bardzo subiektywne odczucie, ale dzięki ilustracjom zwierząt, a nie abstrakcyjnym kształtom, jak w klasycznej wersji, gra jest sympatyczniejsza i łatwiej zachęcić inne osoby do gry. I co dla mnie najważniejsze, rozgrywka jest różnorodna i można ją modyfikować. Współgracze nie chcą udawać Wściekłych Zwierząt? To usuwamy karty z talii. 
Chcemy mieć dzieciaki z głowy na jakiś czas? Wrzucamy do talii Wściekłe Zwierzęta i przy kartach Kameleona stosujemy zasadę dotykania przedmiotów w danym kolorze. Nasi współgracze to weterani imprezówek? Wyciągamy na stół wszystkie karty i umawiamy się, że przy Kameleonach chwytamy przedmioty z danej kategorii (powiedzmy ubrania) lub danego pokoju czy innego pomieszczenia w domu/mieszkaniu (robicie to na własną odpowiedzialność i radzę wcześniej ubezpieczyć mieszkanie). Podoba mi się również to, że rozgrywka zmusza nas nie tylko do ćwiczenia refleksu i spostrzegawczości ale również szybkiego kojarzenia. Mamy 6 rodzajów kart, każdy rodzaj wywołuje inną akcję, karta Kameleona ma dwie akcje do wyboru. Bardzo mnie cieszy ta różnorodność!
Jeśli coś miałbym zarzucić grze to zbyt małą ilość kart. W sumie mamy ich tylko 42 (z Hienami to 44). Z czego 12 to karty z białym tłem, które nie wywołują żadnej akcji. Gra jest przeznaczona dla maksymalnie 6 graczy. Czyli przy wykorzystaniu wszystkich kart w maksymalnym składzie każdy na początek dostanie 7 kart. Jak dla mnie trochę mało. Przydałoby się mieć 60 kart. Ale jak podejrzewam do „Safari” pojawią się dodatki.  
Zastrzeżenia budzi również cena. Co prawda grę można znaleźć już za 55 zł, jednak w większości sklepów musimy wydać od 63 do 75 zł. Jak za grę imprezową, 42 karty i pięć małych totemów sporo. Za klasyczną wersję z 80 kartami damy z reguły 10zł mniej. W mojej opinii warto jednak te 10zł więcej dać. Będziecie mieli większy fun niż przy klasycznej wersji. 

Podoba mi się
  • Różnorodność akcji wywoływanych przez karty
  • Efekty akcji są tak przemyślane, że nie dają zbyt dużej przewagi jednemu z graczy
  • Możliwość wybierania rodzajów kart w zależności od preferencji graczy
  • Rozgrywka wymaga nie tylko refleksu i spostrzegawczości ale i szybkości kojarzenia
  • Sympatyczne ilustracje postaci
  • Dobrze bawić będziemy się już w 2 – 3 osoby

 Nie przekonuje mnie
  • Zbyt mała ilość kart
  • Trochę za wysoka cena
  • Małe niejasności w instrukcji

Werdykt

Odpowiadając na tytułowe pytanie stwierdzam, że uczeń przerósł mistrza! Klasyczny „Jungle Speed” to jeden z imprezowych hitów na naszym rynku. Uważam, że „Jungle Speed Safari” dzięki swej różnorodności jest tytułem ciekawszym. Więc jeśli lubicie tego typu gry, to pomimo mniejszej ilości kart oraz wyższej ceny, polecam gorąco ten tytuł! W porównaniu ze starszym bratem lepiej nadaje się do zabawy z dziećmi. Śmiało wyruszajcie więc na Safari!   

Metryczka

Tytuł: „Jungle Speed Safari”
Wydawca: REBEL.pl  
Autor: Thomas Vaurchex i Pierric Yakovienko 
Liczba graczy: 2 – 6 osób  
Wiek: od 5 lat
Czas gry: około 10 – 15 minut
Cena: 55 – 75 zł  


Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za przekazanie gry do recenzji



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz