
Początek roku to jak zwykle okres wzmożonych obietnic zwanych "noworocznymi postanowieniami". Obiecujemy sobie, współmałżonkowi, dzieciom, przyjaciołom, współpracownikom, etc. Generalnie ciężko to wszystko spamiętać. Dlatego niektórzy robią listę "noworocznych postanowień". Całkiem niepotrzebnie. Na koniec roku zamienia się ona w listę "całorocznych wyrzutów sumienia". Powód? Podejrzewam jakieś zakrzywienie czasoprzestrzeni i zaćmienie umysłu. Z moich obserwacji wynika, że o takiej liście pamiętamy w pierwszym i ostatnim tygodniu roku. A przez pozostałych 50 nasza podświadomość zużywa masę kalorii na wyparcie jej z pamięci.