Przy okazji tego tytułu
przypomniała mi się pewna anegdota dotycząca rozwoju chińskiego kapitalizmu.
Jak wiemy towary „made in China” często są raczej dyskusyjnej jakości. Na co
więc wpadli przedstawiciele starożytnej cywilizacji? Zaczęli sprzedawać towary
pod marką, która wywołuje pozytywne skojarzenia. I wiecie co, okazało się, że
nagle rynki zalała fala chińskich produktów wszelakiego asortymentu pod marką
„Playboy”. Z grą „Dixit Jinx” jest podobna historia – ceniona marka, ale
produkt już nie ten.
O co chodzi?
Gra przebiega również zupełnie
inaczej niż klasyczny „Dixit”. Na początku układa się z 5 kart kwadrat 3 x 3.
Karty te są kwadratowe i o ich grafikach można powiedzieć, że są dość
abstrakcyjne i nie zachwycają tak, jak surrealistyczne grafiki z innych części
„Dixita” (polecam szczególnie „Dixita 3”, część z najlepszymi dla mnie
grafikami!). Następnie narrator w tajemnicy przed pozostałymi graczami dopiera
jedną z kart miejsca wskazującą, który z wyłożonych wcześniej obrazków ma opisać.
Następnie narrator podaje wskazówkę dotyczącą tej karty o pozostali gracze
muszą jak najszybciej umieścić palec na karcie obrazka, która według nich jest
właściwa. Jeśli kilku graczy wskaże tą samą kartę ten kto jako pierwszy
krzyknie „jinx” ma prawo pozostawić na niej swój palec. Jeśli wybierzemy
trafnie - karta trafia do nas i zdobywamy punkt, a jeśli wskażemy źle - karta i
punkt trafiają do narratora. Dodatkowo jeśli nikt nie trafi w odpowiednią kartę,
narrator musi oddać jedną z posiadanych kart obrazka. Widać więc, że podobnie
jak w klasycznym „Dixicie” nie opłaca się wymyślanie zbyt odległych skojarzeń.
Wykonanie i instrukcja
Patrząc na jakość wykonania to
wszystko jest w porządku. Fajne, małe pudełeczko dobrze mieści karty. Sama
jakość kart również bez zarzutu. Z instrukcją jest już natomiast jeden problem.
Jeśli znajdzie się pośród Was poliglota może porównać wersję polską, angielską
i francuzką. Tylko ta ostatnia prawidłowo wyjaśnia wszystkie zasady.
Wrażenia z rozgrywki
Zastanawiam się dla kogo ta gra
została stworzona? Patrząc na dużą rolę spostrzegawczości i szybkości decyzji
to można powiedzieć, że to gra imprezowa. Problem jest jednak taki, że znam
przynajmniej kilka bardziej interesujących tytułów imprezowych. Z kolei
nawiązanie do „Dixita” obiecuje bardziej grę rodzinną, gdzie od szybkości i
spostrzegawczości ważniejsza jest atmosfera i klimat wspólnego spotkania. I
kwestia najważniejsza – grafiki. Tu niestety „Dixit Jinx” traci najwięcej w
porównaniu do swoich starszych braci. To zupełnie nie ta klasa. To wszystko
spowodowało, że rozrywka mnie nie porwała.
Podoba mi się
- Dobre wykonanie
- Nieduże pudełko pozwala łatwo przetransportować grę
Nie przekonuje mnie
- Abstrakcyjne grafiki na kartach
- Sama rozgrywka nie porywa
- Słaba skalowalność – przy 3 graczach, kiedy tylko dwóch z nich wybiera karty, narrator musi dać w miarę dokładny opis karty bo przy 2 pudłach odbiera sobie punkty!
Werdykt
Jak pewnie zauważyliście w
tekście sporo pisałem nie tylko o samej grze, co o tytule, do którego nawiązuje.
Ale przyznacie, twórcy są sami sobie winni. Nie wiem czy sprzedawanie przez
chińczyków produktów pod marką „Playboya” przyniosła oczekiwane efekty. W
przypadku „Jinxa” ten mechanizm nie przyniósł sukcesu. W ostatecznym werdykcie nie
nominuję gry w żadnej z kategorii konkursu „Gra Roku”.
Metryczka
Tytuł: „Dixit Jinx”
Wydawca: HOBBITY.eu
Autor: Josep M. Allue
Liczba graczy: 3 – 6 osób
Wiek: od 10 lat
Czas gry: około 15 – 25 minut
Cena: 45 – 69 zł
Dziękujemy sklepowi Planszoweczka.pl za udostępnienie gry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz