wtorek, 27 sierpnia 2013

"Dixit Jinx" czyli syndrom Playboya



Przy okazji tego tytułu przypomniała mi się pewna anegdota dotycząca rozwoju chińskiego kapitalizmu. Jak wiemy towary „made in China” często są raczej dyskusyjnej jakości. Na co więc wpadli przedstawiciele starożytnej cywilizacji? Zaczęli sprzedawać towary pod marką, która wywołuje pozytywne skojarzenia. I wiecie co, okazało się, że nagle rynki zalała fala chińskich produktów wszelakiego asortymentu pod marką „Playboy”. Z grą „Dixit Jinx” jest podobna historia – ceniona marka, ale produkt już nie ten.

O co chodzi?

Gra przebiega również zupełnie inaczej niż klasyczny „Dixit”. Na początku układa się z 5 kart kwadrat 3 x 3. Karty te są kwadratowe i o ich grafikach można powiedzieć, że są dość abstrakcyjne i nie zachwycają tak, jak surrealistyczne grafiki z innych części „Dixita” (polecam szczególnie „Dixita 3”, część z najlepszymi dla mnie grafikami!). Następnie narrator w tajemnicy przed pozostałymi graczami dopiera jedną z kart miejsca wskazującą, który z wyłożonych wcześniej obrazków ma opisać. Następnie narrator podaje wskazówkę dotyczącą tej karty o pozostali gracze muszą jak najszybciej umieścić palec na karcie obrazka, która według nich jest właściwa. Jeśli kilku graczy wskaże tą samą kartę ten kto jako pierwszy krzyknie „jinx” ma prawo pozostawić na niej swój palec. Jeśli wybierzemy trafnie - karta trafia do nas i zdobywamy punkt, a jeśli wskażemy źle - karta i punkt trafiają do narratora. Dodatkowo jeśli nikt nie trafi w odpowiednią kartę, narrator musi oddać jedną z posiadanych kart obrazka. Widać więc, że podobnie jak w klasycznym „Dixicie” nie opłaca się wymyślanie zbyt odległych skojarzeń.    

Wykonanie i instrukcja

Patrząc na jakość wykonania to wszystko jest w porządku. Fajne, małe pudełeczko dobrze mieści karty. Sama jakość kart również bez zarzutu. Z instrukcją jest już natomiast jeden problem. Jeśli znajdzie się pośród Was poliglota może porównać wersję polską, angielską i francuzką. Tylko ta ostatnia prawidłowo wyjaśnia wszystkie zasady. 

Wrażenia z rozgrywki

Zastanawiam się dla kogo ta gra została stworzona? Patrząc na dużą rolę spostrzegawczości i szybkości decyzji to można powiedzieć, że to gra imprezowa. Problem jest jednak taki, że znam przynajmniej kilka bardziej interesujących tytułów imprezowych. Z kolei nawiązanie do „Dixita” obiecuje bardziej grę rodzinną, gdzie od szybkości i spostrzegawczości ważniejsza jest atmosfera i klimat wspólnego spotkania. I kwestia najważniejsza – grafiki. Tu niestety „Dixit Jinx” traci najwięcej w porównaniu do swoich starszych braci. To zupełnie nie ta klasa. To wszystko spowodowało, że rozrywka mnie nie porwała. 

Podoba mi się
  • Dobre wykonanie
  • Nieduże pudełko pozwala łatwo przetransportować grę
  
Nie przekonuje mnie
  • Abstrakcyjne grafiki na kartach
  • Sama rozgrywka nie porywa
  • Słaba skalowalność – przy 3 graczach, kiedy tylko dwóch z nich wybiera karty, narrator musi dać w miarę dokładny opis karty bo przy 2 pudłach odbiera sobie punkty!

Werdykt

Jak pewnie zauważyliście w tekście sporo pisałem nie tylko o samej grze, co o tytule, do którego nawiązuje. Ale przyznacie, twórcy są sami sobie winni. Nie wiem czy sprzedawanie przez chińczyków produktów pod marką „Playboya” przyniosła oczekiwane efekty. W przypadku „Jinxa” ten mechanizm nie przyniósł sukcesu. W ostatecznym werdykcie nie nominuję gry w żadnej z kategorii konkursu „Gra Roku”.   

Metryczka

Tytuł: „Dixit Jinx”
Wydawca: HOBBITY.eu  
Autor: Josep M. Allue
Liczba graczy: 3 – 6 osób  
Wiek: od 10 lat
Czas gry: około 15 – 25 minut
Cena: 45 – 69 zł  


Dziękujemy sklepowi Planszoweczka.pl za udostępnienie gry



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz