Ostatnio pisałem o grze, której
próba nawiązania do znanej w świecie planszówkowym marki nie wyszła na dobre.
Dziś kilka słów o odwrotnym przykładzie – grze „Rancho”, która powstała jako
kontynuacja wymyślonego w 1943 roku przez polskiego matematyka profesora
Borsuka, „Superfarmera”, jednej z najpopularniejszych gier rodzinnych, nie
tylko w Polsce.
O co chodzi?
Do klasycznej mechaniki
„Superfarmera”, czyli kostki zwierząt i przy ich możliwości matematycznego
rozmnażania swojego stada, dodana została plansza, na której wykupujemy
pastwiska i trzymamy na nich swoje stado zwierząt. Podczas tury gracz ma do
wykonania 2 kroki. W pierwszym z nich rozbudowuje rancho: za odpowiednią ilość
zwierząt może kupić jeden z trzech typów pastwiska (bardzo fajny jest pomysł z
żetonami do ich oznaczania) lub dokonać wymiany zwierząt według przelicznika,
który znajduje się na planszy. Warto o tym kroku pamiętać bo grę wygrywa gracz,
który jako pierwszy będzie miał na swoim rancho po jednym zwierzęciu z każdego
gatunku występującego w grze – królika, owcę, krowę oraz konia. Drugi krok to
„superfarmerowa” klasyka, rzut kośćmi zwierząt, przeliczenie ich i dodanie
nowych do swojego stada. Na kościach znajdują się oczywiście wilk i lis,
zagrażające naszemu inwentarzowi. Na szczęście posiadanie psa (świetne
figurki!) pozwala czuć się bezpiecznie.
Wykonanie i instrukcja
Grafiki są bardzo wesołe,
kolorowe i przykuwają oko. Jakość wykonania i instrukcja również są na wysokim
poziomie. Granna już chyba nas przyzwyczaiła do wysokiej jakości i pięknie
wydanych gier rodzinnych! Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to chętnie
widziałbym grę w mniejszym pudełku.
Wrażenia z rozgrywki
Gra ma banalne zasady, ze względu
na kości jest bardzo losowa i nie wymaga podejmowania zbyt dużej ilości
decyzji. Dla geeków nic zachwycającego. Należy pamiętać, że „Ranczo” to po
prostu gra rodzinna. I podchodząc do tego tytułu z tym nastawieniem możemy się
całkiem nieźle bawić. Jest frajda z powiększania swojego stada, jest nutka
niepewności czy wilk lub lis nie zaatakują naszych zwierząt, jest odrobina
planowania jakie pastwisko kupić i jak umieścić na nim zwierzęta, z których
każde zajmuje inną przestrzeń. „Rancho” to też tytuł „rodzinny” jeśli chodzi o
ilość graczy potrzebnych do czerpania radości z rozgrywki. Wariant dwuosobowy
jest najmniej emocjonujący i wydaje się być dodany do gry trochę na siłę. Większa
ilość graczy przy niezmieniającej się liczbie pastwisk do zagospodarowania
powoduje większe interakcje podczas gry. Można trochę ponegocjować czy
rywalizować o najkorzystniejsze dla naszego stada miejsce.
Podoba mi się
- Grafiki!
- Jakość wykonania – szczególnie figurki psów
- Sposób oznaczania zakupu pastwisk
- Tytuł łatwy do wytłumaczenia i zagrania w gronie rodzinnym
Nie przekonuje mnie
- Wariant dwuosobowy – im więcej graczy tym gra ciekawsza
- Jak dla mnie zbyt duża losowość
- Powtarzalność kolejnych rozgrywek
Werdykt
„Rancho” to bardzo przyjemna gra
rodzinna z twórczo rozwiniętą mechaniką znaną z „Superfarmera”.
Niepowtarzalnego klimatu dodają grze grafiki! Bardzo proste zasady pozwalają
zaangażować do gry zarówno dzieci, rodziców, jak i dziadków. Choć doceniam te
zalety i gorąco polecam ten tytuł do rodzinnego grania to w moim osobistym
rankingu „Rancho” zostanie bez nominacji do II etapu konkursu „Gra Roku”.
Metryczka
Tytuł: „Rancho”
Wydawca: Granna
Autor: Michał Stajszczak
Liczba graczy: 2 – 6 osób
Wiek: od 7 lat
Czas gry: około 20 – 40 minut
Cena: 60 – 90 zł
Dziękujemy sklepowi Planszoweczka.pl za udostępnienie gry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz