środa, 28 sierpnia 2013

"Rancho" czyli rodzinna hodowla



Ostatnio pisałem o grze, której próba nawiązania do znanej w świecie planszówkowym marki nie wyszła na dobre. Dziś kilka słów o odwrotnym przykładzie – grze „Rancho”, która powstała jako kontynuacja wymyślonego w 1943 roku przez polskiego matematyka profesora Borsuka, „Superfarmera”, jednej z najpopularniejszych gier rodzinnych, nie tylko w Polsce.


O co chodzi?

Do klasycznej mechaniki „Superfarmera”, czyli kostki zwierząt i przy ich możliwości matematycznego rozmnażania swojego stada, dodana została plansza, na której wykupujemy pastwiska i trzymamy na nich swoje stado zwierząt. Podczas tury gracz ma do wykonania 2 kroki. W pierwszym z nich rozbudowuje rancho: za odpowiednią ilość zwierząt może kupić jeden z trzech typów pastwiska (bardzo fajny jest pomysł z żetonami do ich oznaczania) lub dokonać wymiany zwierząt według przelicznika, który znajduje się na planszy. Warto o tym kroku pamiętać bo grę wygrywa gracz, który jako pierwszy będzie miał na swoim rancho po jednym zwierzęciu z każdego gatunku występującego w grze – królika, owcę, krowę oraz konia. Drugi krok to „superfarmerowa” klasyka, rzut kośćmi zwierząt, przeliczenie ich i dodanie nowych do swojego stada. Na kościach znajdują się oczywiście wilk i lis, zagrażające naszemu inwentarzowi. Na szczęście posiadanie psa (świetne figurki!) pozwala czuć się bezpiecznie. 

Wykonanie i instrukcja

Grafiki są bardzo wesołe, kolorowe i przykuwają oko. Jakość wykonania i instrukcja również są na wysokim poziomie. Granna już chyba nas przyzwyczaiła do wysokiej jakości i pięknie wydanych gier rodzinnych! Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić to chętnie widziałbym grę w mniejszym pudełku. 

Wrażenia z rozgrywki

Gra ma banalne zasady, ze względu na kości jest bardzo losowa i nie wymaga podejmowania zbyt dużej ilości decyzji. Dla geeków nic zachwycającego. Należy pamiętać, że „Ranczo” to po prostu gra rodzinna. I podchodząc do tego tytułu z tym nastawieniem możemy się całkiem nieźle bawić. Jest frajda z powiększania swojego stada, jest nutka niepewności czy wilk lub lis nie zaatakują naszych zwierząt, jest odrobina planowania jakie pastwisko kupić i jak umieścić na nim zwierzęta, z których każde zajmuje inną przestrzeń. „Rancho” to też tytuł „rodzinny” jeśli chodzi o ilość graczy potrzebnych do czerpania radości z rozgrywki. Wariant dwuosobowy jest najmniej emocjonujący i wydaje się być dodany do gry trochę na siłę. Większa ilość graczy przy niezmieniającej się liczbie pastwisk do zagospodarowania powoduje większe interakcje podczas gry. Można trochę ponegocjować czy rywalizować o najkorzystniejsze dla naszego stada miejsce.

Podoba mi się
  • Grafiki!
  • Jakość wykonania – szczególnie figurki psów
  • Sposób oznaczania zakupu pastwisk
  • Tytuł łatwy do wytłumaczenia i zagrania w gronie rodzinnym

 Nie przekonuje mnie
  • Wariant dwuosobowy – im więcej graczy tym gra ciekawsza
  • Jak dla mnie zbyt duża losowość
  • Powtarzalność kolejnych rozgrywek

Werdykt

„Rancho” to bardzo przyjemna gra rodzinna z twórczo rozwiniętą mechaniką znaną z „Superfarmera”. Niepowtarzalnego klimatu dodają grze grafiki! Bardzo proste zasady pozwalają zaangażować do gry zarówno dzieci, rodziców, jak i dziadków. Choć doceniam te zalety i gorąco polecam ten tytuł do rodzinnego grania to w moim osobistym rankingu „Rancho” zostanie bez nominacji do II etapu konkursu „Gra Roku”.   


Metryczka 

Tytuł: „Rancho”
Wydawca: Granna   
Autor: Michał Stajszczak  
Liczba graczy: 2 – 6 osób  
Wiek: od 7 lat
Czas gry: około 20 – 40 minut
Cena: 60 – 90 zł  


Dziękujemy sklepowi Planszoweczka.pl za udostępnienie gry





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz