poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Władca Pierścieni

Książkową trylogię „Władca Pierścieni” lubię bardzo. Moje ponad dwudziestoletnie wydanie po kilkunastokrotnym czytaniu trafiło nawet do introligatora. Do gier Dr Knizia mam dużo chłodniejszy stosunek. Jak pisałem we wrażeniach z rozgrywki w „Pan tu nie stał!”, widać że jego gry to głównie  mechanika, a często temat „przyklejony” jest trochę na siłę. Mimo tego z zainteresowaniem śledziłem informację o wydaniu przez Barda polskiej wersji językowej klasycznej już (pierwsze wydanie w 2000 roku oraz tytuł gry roku 2001 Spiel des Jahres) gry kooperacyjnej „Władca Pierścieni”. Na zakup się jednak nie zdecydowałem. Grę miałem okazję przetestować dopiero w związku z konkursem „Gra Roku”.     


O co chodzi?

Jak wspomniałem „Władca Pierścieni” to gra kooperacyjna. Gracze wcielają się w jednego z 5 hobbitów – Froda, Sama, Merrego, Pipina i… no właśnie pamiętacie jak 5 hobbit miał na imię? Tak sformowana drużyna podróżuje przez kolejne lokacje aż do Mordoru i Góry Przeznaczenia. Trzy z tych lokacji są bezpieczne - Bag End, Rivendell, Lothlorien – w nich nasza drużyna może uzupełnić swoje zapasy kart niezbędnych do walki ze złem i przejścia czterech pozostałych lokacji – Moria, Helmowy Jar, Legowisko Szeloby i Mordor. Każda z tych lokacji znajduje się na dodatkowych dwustronnych planszach i podczas ich eksploracji możemy dany konflikt rozstrzygnąć na kilka sposobów. Ważne żeby zrobić to bez zbytniego zbliżenia się naszych hobbitów do Saurona na tzw. torze zepsucia na głównej planszy. Na czym polega kooperacja w tej grze? Gracze nie mogą pokazywać innym posiadanych kart, ale swobodnie mogą o nich rozmawiać. W bezpiecznych lokacjach trzeba też sensownie podzielić przypisane do nich karty tak, aby łatwiej było przejść plansze konfliktów, poświęcić zasoby na wezwanie Gandalfa, czasem będzie trzeba się również poświecić dla dobra misji. Mechanika w ciekawy sposób oddaje klimat i emocje literackiej wędrówki w celu zniszczenia Pierścienia.   

Wykonanie i instrukcja

Do wykonania elementów gry nie mam żadnych zarzutów - są trwałe i wysokiej jakości. Dodatkowy atut to grafiki Johna Howe – jednego z najbardziej znanych i cenionych grafików, który świat Tolkiena w świetny sposób przeniósł ze sfery wyobraźni do naszej obrazkowej cywilizacji. Trochę gorzej oceniam instrukcję. Plus za fabularne streszczenie trylogii, ale minus za język i styl, jakim jest napisana. Dodatkowo ważne informacje dla rozgrywki są po niej porozrzucane w kilku miejscach. Ewenement to opisanie przygotowania do rozgrywki. Grafika pokazująca jak to zrobić ma oznaczone kolejne punkty tego procesu, natomiast tekst obok w ogóle nie odnosi się do tej numeracji. Jedynie licząc kolejne akapity można się domyśleć, którego kroku z grafiki dotyczy.   

Wrażenia z rozgrywki

Od razu powiem, że grało się bardzo miło. Mechanika fajnie współgra z tematem (dr Knizia jednak można!). Podczas kolejnych konfliktów czuć zmaganie się z przeciwnościami losu. A zbliżanie się Saurona (przerażające jest to oko) do naszej drużyny przyprawia o przerażenie w oczach współgraczy. Gra opiera się o dobre zarządzanie kartami przez drużynę i wykorzystanie w odpowiednim momencie Pierścienia, kart Gandalfa, karty legendarnych opowieści czy umiejętnościami poszczególnych hobbitów. Dla początkowego gracza sporo informacji i decyzji do ogarnięcia. A dla geeków, dokładając do tego konieczność losowania płytek opowieści i czasem rzut kością zagrożenia, pewnie zbyt duża losowość. Kilka pierwszych rozgrywek to uczenie się gry, kilka następnych to doszlifowanie strategii i taktyki, a następne mogą zacząć się nużyć, w końcu chodzimy po tych samych lokacjach z tym samym celem.      

Podoba mi się

  • Ciekawe połączenie mechaniki z tematem
  • Pomimo ponad dekady od powstania, gra potrafi zainteresować
  • Grafika i jakość wykonania
  • Emocje podczas rozgrywki
  • Dobra skalowalność
  • Żeton Jedynego Pierścienia (tylko dlaczego po założeniu na palec nic się nie dzieje ?)

 Nie przekonuje mnie

  • Instrukcja mogłaby być lepiej napisana
  • Czasem losowość potrafi dać w kość (dosłownie i w przenośni)
  • Po większej ilości rozgrywek staje się schematyczna

Werdykt

„Władca Pierścieni” to pozycja warta polecenia dla osób, które lubią gry kooperacyjne. Mam również wrażenie, że to tytuł, który na naszym rynku nie wywołał większego zamieszania. Zaprawieni gracze pewnie znają i mają wersję anglojęzyczną, a dla nowych graczy może to nie być tytuł pierwszego wyboru w wchodzeniu w planszówkowe hobby. Symptomatyczne, że na forum gry-planszowe.pl w temacie poświęconym temu tytułowi jest raptem kilka wpisów. A wydawałoby się, że połączenie znanego autora, nagrodzonej gry i wciąż aktualnego w popkulturze tematu to same atutu, które wydawnictwo powinno wykorzystać do promocji i sprzedaży gry. Widać jednak, że Bard poza wydawaniem gier musi się nauczyć jak ten produkt skutecznie pokazać i sprzedać. Ja drugi raz nie wahałbym się czy warto mieć ten tytuł na półce. „Władca Pierścieni” bezapelacyjnie zasłużyły na nominację do II etapu w kategorii „Zawansowana Gra Roku”.   

Metryczka

Tytuł: „Władca Pierścieni”
Wydawca: Bard  
Autor: Reiner Knizia
Liczba graczy: 2 – 5 osób  
Wiek: od 13 lat
Czas gry: około 1 – 2 godzin
Cena: 106 – 130 zł  


Dziękujemy sklepowi Planszoweczka.pl za udostępnienie gry



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz